Witold Uchmann jest dziennikarzem zajmującym się opisywaniem spraw paranormalnych. W pracy nie wiedzie mu się najlepiej, postanawia więc z niej odejść. Jednak przed złożeniem wymówienia planuje sprawdzić jeszcze jedno intrygujące doniesienie pochodzące z Roztocza. Kiedy przyjeżdża na miejsce, krok po kroku, przy pomocy zagadkowego brulionu z zapiskami i podejrzanego informatora o imieniu Krzysztof, zaczyna odkrywać tajemnicę pewnej przeklętej wioski, ukrytej, odciętej od świata i strumienia czasu, Starzyzny. Tak rozpoczyna się Słoneczna Dolina, czyli pierwsza część nowej dwutomowej powieści Stefana Dardy pod wspólnym tytułem Czarny Wygon.
Lektura tej książki wprawiła mnie w niemałą konsternację. Jej autor zadebiutował w 2008 roku powieścią Dom na wyrębach, która została uhonorowana Nagrodą Sfinks i nominowana do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Samą zaś Słoneczną Dolinę Leszek Bugajski z Newsweeka określił jako świetną lekturę, pozytywnie wypowiadał się o niej również Andrzej Pilipiuk. Wszystko więc wskazywało na to, że powieść będzie wciągająca i dobrze napisana. Ale niestety, prawda okazała się inna.
Przede wszystkim książce brakuje konsekwencji i wewnętrznej spójności. Autor pokusił się o bardzo interesującą, szkatułkową kompozycję powieści - historia dziennikarskiego śledztwa prowadzonego przez Uchmanna przeplata się tu z brulionowymi notatkami opisującymi wydarzenia rozgrywające się w przeklętej wiosce. Tylko że notatki te, które w zamyśle informatora mają być dla Witka dowodem na istnienie Starzyzny, są w pełni udialogizowaną beletrystyką z trzecioosobowym, wszechwiedzącym narratorem. To z kolei nasuwa wiele pytań, na przykład: skąd autor zapisków wiedział, co się dzieje i co mówią ludzie w miejscach, w których nie był obecny? Co ciekawsze, jakim cudem przytacza odczucia i myśli innych? Dla mnie takie "notatki" byłyby wybitnie podejrzane i nieprzekonujące. Dla Witolda najwyraźniej nie są, bo takich pytań sobie akurat nie zadaje.
Niestety to nie koniec dziwnych niezborności. Mieszkańcy Starzyzny są, jak już wspominałam, zatrzymani w czasie. Dokładnie rzecz ujmując, są uwięzieni w latach pięćdziesiątych XX wieku. Można więc zrozumieć, że mówią trochę inaczej niż ludzie żyjący współcześnie. Trudniej zrozumieć, dlaczego stylizacja językowa ogranicza się tylko do mechanicznego zamieniania słowa "trzeba" na "trza", wprowadzenia czasem błędnie stosowanego czasu zaprzeszłego i dodawania do wszystkiego, co tylko możliwe, przyrostków -żem, -żeś, -żeśmy. Czasami też pojawią się słowa typu "zostalim" czy "zrobim". Przybywający do wioski ze współczesności Rafał musi wyjaśniać mieszkańcom, co znaczy słowo "wyśmienita" (nie zna go nawet zaczytująca się w Sienkiewiczu i Reymoncie Helenka) i wyrażenie "ja nie gryzę". Pytanie o toaletę też wzbudza wielką sensację, a zdziwiony gospodarz musi dopytać Rafała, czy chodzi mu o wychodek. Obawiam się, że w latach pięćdziesiątych nawet na wsi ludzie znali znaczenie tych słów. Intryguje natomiast to, że mieszkańcy wcale się nie dziwią i o nic nie pytają, kiedy Rafał opowiada o "skrojeniu imprezy" i o "czołówce", której ledwo uniknął, jadąc samochodem.
W powieści niewytłumaczalnie mnożą się też bohaterowie. Na początku gospodarz informuje, że na Czarnym Wygonie można spotkać cztery zjawy. Po około trzydziestu stronach wszyscy zgodnie twierdzą, że jest ich pięć. Oczywiście to zwykła drobnostka, ale takie nieścisłości zawsze wybijają czytelnika z rytmu i każą mu cofać się i szukać w fabule czegoś, co tłumaczyłoby nagłą, niewyjaśnioną zmianę faktów. Po bezowocnych poszukiwaniach musi się on wreszcie poddać i kontynuować lekturę, ignorując znalezioną niekonsekwencję.
Podobnie jest z tym, że w wiosce nic się nie zmienia - stłuczone kubki następnego dnia są całe, zepsuty sprzęt - naprawiony, ale już ścięte drzewa mogą leżeć miesiąc, spokojnie czekając na porąbanie na mniejsze kawałki, i wcale nie powracają do postaci sprzed ścięcia...
Wątpliwości nasuwa też jedyne dziecko w Starzyźnie. Choć wygląda wciąż na małą dziewczynkę, to ma już przecież ponad 50 lat, lecz mimo to zachowuje się jak podlotek. Ale w końcu to, że nie zmienia się fizycznie, nie znaczy, że jej psychika przez tyle lat zostaje niezmienna. A jednak - Anielka nie ma żadnych problemów z tym, że nie dojrzewa fizycznie, ani z tym, że wszyscy wciąż ją traktują jak dziecko, doglądają i starają się nie zostawiać bez opieki. Ta prawie sześćdziesięcioletnia dziewczynka biega sobie beztrosko po wiosce i platonicznie podkochuje się w "panu Rafałku".
Niekonsekwencji w Słonecznej Dolinie jest naprawdę sporo i niestety nie pozwalają one wczuć się w klimat opowieści ani dać się pochłonąć fabule. Zresztą, sama historia jest niesamowicie przewidywalna, co zupełnie odziera powieść z jakiegokolwiek napięcia. Ledwo bohater zacznie się nad czymś głowić, czytelnik już znajduje odpowiedź. I co gorsza, jak się potem okazuje, wszystkie te czytelnicze przewidywania potwierdzają się wiele stron później. Jedyną zagadką, która pojawia się w Słonecznej Dolinie i nigdy się nie rozwiązuje, jest pytanie o to, co przeskrobali mieszkańcy Starzyzny, że zasłużyli sobie na klątwę zawieszenia w czasie. Ale tego dowiemy się dopiero w drugim tomie, warto więc może poczekać.
Więcej pisać nie będę, by nie zdradzać za dużo fabuły tym, którzy zapragną przeczytać tę powieść. W końcu każdy z nas lubi co innego, dlatego warto czasem sięgnąć po daną pozycję samemu i wyrobić sobie własne zdanie. Kto wie, może wam akurat Słoneczna Dolina się spodoba, może dla was akcja będzie zaskakująca i pełna nieoczekiwanych rozwiązań fabularnych. Tego życzę czytelnikom z całego serca, a za autora i drugi tom Czarnego Wygonu będę trzymać kciuki. Oby następnym razem udało się uniknąć niekonsekwencji, które z pewnością przecież wynikały tylko ze zwykłej nieuwagi pisarza i braku czujności redaktora. Zatem do zobaczenia już niedługo w Starzyźnie Stefana Dardy.
Autorka: Natalia „Ardelin” Wójciak
Redakcja: Marcin „Sharn” Byrski
Dziękujemy wydawnictwu Videograf II za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Czarny Wygon #1: Słoneczna Dolina |

|
Tytuł: Czarny Wygon #1: Słoneczna Dolina
Autor: Stefan Darda
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Wymiary: 135 × 210 mm
ISBN: 978-83-7183-779-1