Boję się książek dla młodzieży. Nie żeby mnie straszyły po nocach, ale to po prostu kategoria, która jest mi zupełnie obca - dzieciaki jeszcze za małe, ja zaś po dwóch osiemnastkach. A skoro zupełnie mi nie po drodze z taką literaturą, bardzo rzadko zdarza mi się sięgnąć po tytuł z takiego przedziału. Tym razem było jednak inaczej - Zagubionych Marcina Mortki zgarnąłem hurtem razem z jego książką dla dzieci o dzielnym wikingu i otwarłem tylko i wyłącznie dla nazwiska autora…
Przyszłość - XXIV wiek. Loty międzygwiezdne i kolonizacje innych planet są na porządku dziennym, a podróżowanie w Układzie Słonecznym to jak przejażdżka tramwajem. Jednak pewnego dnia trwały porządek świata ulega nadwyrężeniu za sprawą inwazji obcej, mało przyjemnej rasy. W sam środek wydarzeń wpada trójka nastolatków, której przyjdzie przeżyć niezwykłe przygody i z pomocą trochę dziwnych przyjaciół powalczyć o wolność Ziemi i odnalezienie rodziców.
Fabularnie książka stoi na poprawnym poziomie - nie przeciera nowych szlaków literatury fantastycznej lecz trzyma się wyznaczonej ścieżki, przestrzegając panujących w tej dziedzinie zasad. Kroczenie po znanych szlakach jest nieco trudne, gdyż czytelnik prędzej czy później zorientuje się, że drogę zna i może się znudzić wycieczką. Cała sztuka w tym, aby taką przechadzkę urozmaicić wartką akcją, a to się Mortce udaje. Tempo jest naprawdę zabójcze i odbiorca rzucany jest co rusz w inny rejon Układu Słonecznego. Sam złapałem się na tym, że z wypiekami na twarzy przewracam kartki w oczekiwaniu co będzie dalej i jak bohaterowie wyjdą z kolejnej opresji (bo że im się powiedzie wiedziałem doskonale).
Mortka stworzył ciekawą galerię postaci. Trzon stanowi Dorian - nieco łobuzowaty, ale za to sprytny chłopak, który potrafi na poczekaniu zaimprowizować jakieś rozwiązanie. Drugi z nastolatków to oferma klasowa, ale przy okazji geniusz komputerowy (nie mogło być inaczej) i w trudnych chwilach wykaże się nie lada umiejętnościami. Jest i Zoe - przebojowa siostra Doriana, mająca talent do pakowania się w kłopoty. Pieczę nad dzieciakami sprawuje niejaki Stord - rogaty Tidorianin - często wybawiając całą trójkę z opresji. Oprócz tego spotykamy zagadkowego Głuszka (według mnie postać doskonała) i tajemniczą Kulkę - ale ich warto poznać samemu w trakcie lektury. W każdym bądź razie bohaterów w Zagubionych nie sposób nie polubić, zwłaszcza kiedy ich literacki wizerunek poparty jest świetnymi ilustracjami Daniela Grzeszkiewicza. Komiksowa plansza otwierająca każdy rozdział to czysta przyjemność i tylko pozostaje żal, że w treści nie ma więcej obrazków.
Ciekawym zabiegiem w Zagubionych jest fakt nazywania wymyślonych miejsc nazwiskami wielkich autorów klasyki sf (Lem, Asimov, Bradbury, Strugaccy). To może ukłon w stronę czytelnika w moim wieku, ale nie jestem do końca przekonany, że trafiony - nie wiem czy młody odbiorca zrozumie przekaz, a zachodzi obawa, że w przyszłości będzie twierdził, iż np. Bradbury to kosmoport u Mortki, a nie pisarz. Chyba, że autor chce w sposób podprogowy wpłynąć na nieukształtowanych jeszcze czytelników i ich dokonywanie późniejszych wyborów literackich - wtedy chylę czoła.
Podsumowując, książka dla młodzieży, której się bałem, sprawiła mi wiele przyjemności. Może nie wzniosła mnie na wyżyny literackich uniesień, ale nie oto w niej przecież chodziło. Dostałem do "łapek" porcję porządnej przygody dla nastoletniego czytelnika i skonsumowałem ze smakiem, żałując na końcu, że nie ma jeszcze choć kilku kartek do przeczytania. No cóż - nie pozostaje nic innego jak polecić Zagubionych wszystkim czytelnikom (a młodszym obowiązkowo) i czekać na kolejny tom.
Autor: Marcin "Sharn" Byrski
Redakcja: Piotr „dark kaczuszka” Krzystek
Dziękujemy wydawnictwu Zielona Sowa za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Zagubieni #1: Inwazja |

|
Tytuł: Zagubieni #1: Inwazja
Autor: Marcin Mortka
Ilustracje: Daniel Grzeszkiewicz
Oprawa: broszurowa
Liczba stron: 232
Wymiary: 145x205mm
EAN: 9788378953227
Wiek czytelnika: 10+
Wydawnictwo: Zielona Sowa