Zwiastuny "Czarownicy" zapowiadały naprawdę dobry kawał kina. Odświeżona opowieść o śpiącej królewnie, z całą masą świetnych efektów specjalnych w 3D, a do tego Angelina Jolie, którą osobiście się nie zachwycam, ale szczerze ją lubię i szanuję (głównie za to co robi dla świata i dla swojej własnej rodziny). Żeby tego było mało, scenariusz stworzyła
Linda Woolverton znana głównie z takich filmów jak: "Alicja w krainie czarów", "Król Lew", czy "Piękna i Bestia" a za reżyserię wziął się sam
Robert Stromberg, który był scenografem w takich hitach jak "Avatar" czy "Oz Wielki i Potężny". Można było się spodziewać naprawdę fajnej uczy dla oczu, uszu i umysłu. Tymczasem jak dla mnie stworzono film ładny, którego przesłanie absolutnie zamazano i zmarnowano.
No bo kurcze blade, jak mantrę powtarzam to, że filmy familijne czy te skierowane bezpośrednio do dzieci powinny czegoś uczyć, o czymś konkretnym mówić i zostawić po sobie ślad. Nie trzeba być geniuszem by wpaść na to, że "Czarownica" to film, po obejrzeniu którego widz powinien wiedzieć, że dobro zawsze zwycięża (a przynajmniej w bajkach), że ci, którzy są źli i zło czynią zawsze zostaną ukarani (a przynajmniej w bajkach), że miłość jest dobra a łotry, które chcą zmienić mogą stać się milusimi prosiaczkami.
No kurde, zabrakło tego wszystkiego w "Czarownicy". Jedyne o czym ten film może powiedzieć widzom to to, że Twój tatuś może szybko ześwirować i stać się szalonym szaleńcem, że zła i brzydka czarownica (czy odpychający, obleśny sąsiad z naprzeciwka) tak naprawdę może po jakimś czasie (kiedy już wystarczająco często Cię popodgląda zza krzaka i poprzytula) stać się Twoim najlepszym przyjacielem, mimo, że nadal będzie miał paskudny ryjek, rogi i będzie się ubierał na czarno.
Na domiar złego, przystojny i radosny książę Filip, który jest ukochanym głównej bohaterki (tej co zasnęła) to jakaś ciamajda, która niczego nie dokonała wyjątkowego a tylko ma ładną buzię, fajne ciuchy i świetną brykę (w sensie konia).
AAAAAaaaaa… chce mi się wyć! Dlaczego ktoś zrobił taką krzywdę temu obrazowi? Dlaczego główna bohaterka, na którą zło czyha i wyciąga ku niej swe paskudne pazury, nie ratuje się z opresji dzięki swemu dobremu serduszku i pomocy przyjaciół i szczerze kochających ją… kochanków… eee… w sensie jednego jej ukochanego.
Nie warto więcej pisać o tym filmie. Kup drogi czytelniku magazyn
Viva z gratisowym filmem "Czarownica" albo zaczekaj jak puszczą go w
TVN albo w
Polsacie. Ale niech Cię ręka boska broni przed pójściem do kina albo co gorsza zabraniem tam jakichkolwiek dzieci (niekoniecznie swoich).
Lepiej zobaczyć kolejny raz "Króla Lwa" albo klasyczną "Śpiącą Królewnę".
Artur "ARTUT" Machlowski