Bratz Rock Angelz to przygodowa gra, przeznaczona dla młodszych graczy, a zwłaszcza dla młodych przedstawicielek żeńskiej części naszego społeczeństwa, które lubią zabawę z Bratz Rock Anglez – jednymi z najpopularniejszych, obok Barbie, lalek na świecie.
Szczerze mówiąc, o Bratz pierwszy raz usłyszałem od siedmioletniej siostry. Ot, kolejne klony Barbie – tylko starsze (tak sobie pomyślałem). Moje zdanie miało się zmienić dzięki grze komputerowej o tych lalkach, zatytułowanej „Bratz Rock Anglez”. Nie żebym się cieszył, kiedy gra trafiła na moje biurko, ale czułem, że to będzie coś nowego.
Produkcja umożliwia użytkownikowi wcielenie się w role tytułowych Bratz Rock Angelz, a ściślej w postaci dziewcząt o imionach Cloe, Jade, Sasha oraz Jasmin. Dziewczyny marzą o założeniu własnego magazynu mody, a gracz musi pomóc im w rozkręceniu owego biznesu.
Tak, nasze dziewczynki postanowiły zostać rekinami biznesu, a my mamy im w tym pomóc. A jest w czym – trzeba wybrać ubrania, pomalować pokój, nakarmić pieski, parędziesiąt razy zrobić zakupy, ubierać i przebierać nasze dziewczynki… Jednym słowem – pracy tyle, że trzeba wysoko zakasać rękawy i brać się do roboty.
Gra jest przeznaczona dla dziewczynek od lat 6 (słownie: sześciu) – to oznaczenie jest dla młodych Polek. PEGI dało 3+, więc jeżeli jesteśmy globalistami to możemy dać tę grę dziecku młodszemu. Zdrowa trzylatka nie powinna mieć problemu z rozwiązywaniem zadań typu „znajdź drobne i kup Colę” – jasne przecież, że kasa leży na ulicy, więc tam się po nią trzeba udać (przynajmniej takie założenia przedstawiają twórcy gry). Dobrego tutaj tyle, iż nikt nie wpadł na pomysł np. pożyczania potrzebnych pieniędzy od koleżanek, czy też podkradania ich z skądś – dzięki temu gra nie jest niebezpieczna dla młodych umysłów.
Widząc takie gry, jak „Bratz Rock Anglez”, czuję się po prostu strasznie staro. Niesamowicie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ktoś wymyślił grę dla dzieci, w której w kółko robi się zakupy, czy makijaż. Odpowiedź prosta – dla pieniędzy.
Tytuł ten ma uczyć młodych graczy „kreatywności”. Nie wiem, w jaki sposób – przez malowanie (a tak naprawdę – wybieranie z gotowych szablonów) plakatów?! Ubierając lalkę w nowe fatałaszki? Albo ja tu jestem głupi, albo z tą „kreatywnością” jest coś nie tak…
Grafice w grze niewiele można zarzucić – ot: kolorowo, cukierkowo, jakieś różowe barwy co drugi piksel – wszystko wykonane starannie.
Muzyka w tej grze jest jej największą zaletą – z głośników lecą hity ze szczytów amerykańskich list przebojów (przynajmniej tak jest reklamowane). I przyznam, że czasem można wyłączyć monitor i przez chwilę posłuchać samego dźwięku. Niby nic specjalnego, ale cieszy.
Podsumowując całą tę plastikiadę – „Bratz Rock Anglez” to gra, która jest popularna dzięki tej czwórce różowych przyjaciółek, więcej nic. Jeżeli jesteś ojcem lub matką dziecka (najlepiej dziewczynki) w wieku 3 – 8 lat (i masz zbędne 80 zł, na przykład znalazłeś na ulicy), to bez obaw możesz nabyć swej pociesze ten produkt. Raz, że nasz rynek nic lepszego nie oferuje, a dwa – gra jest po prostu nieszkodliwa (bo głupia).
|